Dlaczego jestem przeciwna wypuszczaniu kotów na zewnątrz?

Kolejnym tematem, który dzieli miłośników kotów, jest poruszana często na forach kocich kwestia wypuszczania (bądź nie) kotów na zewnątrz. W tej kwestii mam swoją opinię, z którą można lub nie się nie zgodzić, przytoczę Wam jednak argumenty przeciw. A jest ich naprawdę dużo. Być może pozwolą Wam przekonać kogoś, by nie wypuszczał swojego kota i tym samym uratujecie mu życie. Do napisania artykułu skłoniły mnie notoryczne lamenty obecne na kocich grupach, dotyczące zdziwienia „opiekunów” po tym, jak czyjś kot został rozjechany przez samochód. Niestety, trudno współczuć osobom które, pozbawione wyobraźni, nie zabezpieczyły swoich zwierząt. Nierzadko koty umierają potem w męczarniach, bo w naszym kraju nadal nie jest normą udzielanie pomocy leżącemu na poboczu, krwawiącemu zwierzęciu. Czy to, że kota przejedzie samochód, jest naprawdę takie dziwne i nietypowe? Niestety, to norma. Sama znam zbyt wiele opowiadanych mi przypadków, gdy kot wychodzący stracił życie pod kołami samochodu, żeby ignorować ten problem. Często były to bardzo młode zwierzęta, które ciekawość świata zawiodła niestety na środek drogi. To my niestety musimy myśleć za nasze zwierzęta o potencjalnych niebezpieczeństwach. Nie wypuszczamy dzieci samopas, dlaczego więc nie dbamy o nasze kochane rzekomo koty? Oto lista argumentów przeciw wypuszczaniu kotów samopas. Przypominam również, że istnieje coś takiego, jak kocie szelki (pisałam już kiedyś jak przyzwyczaić do nich kota) bądź kocia woliera w ogrodzie. Jeśli chcemy, by nasz kot cieszył się przebywaniem na świeżym powietrzu, jest to najlepsza alternatywa. Wracając do listy niebezpieczeństw. Kot wychodzący narażony jest na:
  • przejechanie przez pojazdy lub trwałe uszkodzenia ciała,
  • otruciich zwierząt,
  • powieszenie się na własnej obroży w przypadku, gdy nie odepnie się ona w odpowiednim momencie,czyli kiedy kot zahaczy ne (nierzadko celowe, np. za pośrednictwem wykładanych trutek) lub zatrucie po spożyciu jakiejś rośliny lub chemikaliów (np. płyn do chłodnicy),
  • obrażenia spowodowane walką z innymi kotami,
  • ataki bezpańskich psów, jak również „bycie poszczutym’ przez psy posiadające właścicieli,
  • okrucieństwo ze strony człowieka (a w tej dziedzinie „wyobraźnia” i podłość ludzka zdaje się nie mieć granic), np. postrzelenie z wiatrówki lub zabicie przez myśliwego (tak, dobrze czytacie, myśliwi „trenują sobie” na kotach, swoje psy także); nie życzę żadnemu kotu bycia rozszarpanym przez sforę psów,
  • porwanie (zwłaszcza, gdy nasz kot jest rasowy lub niekoniecznie, ale za to o atrakcyjnym wyglądzie lub „w typie rasy”),
  • przypadkowe zamknięcie na czyjejś posesji lub na strychu, a wtedy znalezienie go będzie prawie niemożliwe,
  • utknięcie w miejscu, z którego trudno go będzie wydostać, np. pod maską samochodu lub w rurze, dole – tu z kolei kocia wyobraźnia nie zna granic,
  • ryzyko zarażenia się śmiertelnymi chorobami od wolnożyjących kotów lub w skrajnym przypadku zarażenie się wścieklizną od dzikią o gałąź lub inną przeszkodę,
  • upadek z dużej wysokości i w konsekwencji „w najlepszym wypadku” paraliż
  • jeśli jest niewykastrowany, wypuszczając go przyczyniamy się do zwiększenia ilości niechcianych kociąt.