Jak przygotować kota (i siebie) na wizytę u lekarza weterynarii?

Z własnego doświadczenia wiem, że nie jest łatwo przygotować kota na wizytę w lecznicy weterynaryjnej. Problemem jest już samo zapakowanie kota do transportera. Wynika to z tego, że koty w przeciwieństwie do psów rzadko podróżują i rzadko też są do tego przyzwyczajane od małego, w związku z czym podróż kojarzy im się tylko z pobytem w lecznicy, gdzie nie czeka ich nic miłego: jest dużo obcych osób, dziwne zapachy i inne przestraszone zwierzęta, co nie wróży niczego dobrego. Jedną z metod, by oswoić kota z widokiem transporterka, jest postawienie go w miejscu, gdzie kot często przebywa (trzeba tylko zablokować drzwiczki, by się znienacka nie zamykały). Niektóre koty lubią w nim spać na co dzień. Dzięki temu kot chętniej do niego wejdzie wtedy, gdy będziemy tego potrzebować. Wybierając się do lekarza zazwyczaj się spieszymy i jesteśmy zdenerwowani. Ma to miejsce zwłaszcza wtedy, gdy sytuacja jest awaryjna i nagła, kiedy każda minuta się liczy. Dlatego dobrze wcześniej opracować sobie strategię działania, a potem tylko ją zrealizować. Kota najlepiej łapać do transportera na ograniczonej przestrzeni. Najpierw jak gdyby nigdy nic spróbujmy go zanieść lub zachęcić do wejścia np. do łazienki i tam wstawić transporter. Jeśli kot zechce sam do niego wejść, zadanie mamy ułatwione. Jeśli nie, w ograniczonej przestrzeni będzie nam go łatwiej do niego skierować. Pamiętajmy, że nie zamykamy gwałtownie drzwiczek – czekamy, aż ogon w całości zmieści się w środku transportera. Starajmy się nie stresować dodatkowo kota – nie wykonujmy gwałtownych ruchów, nie krzyczmy. Oddychajmy głęboko i o ile to możliwe, starajmy się, by kot sam wszedł do transporterka, nie zmuszany do tego. W samochodzie przymocowujemy transporter na tylnym siedzeniu pasami bezpieczeństwa, a jeśli mamy kierowcę, to możemy wieźć go na kolanach. Zminimalizujemy dzięki temu odczuwalne przez kota wstrząsy i zapobiegniemy zawrotom głowy, które, jak udowodniono, mogą odczuwać koty przewożone samochodem. Jeśli wiemy, że nasz kot ma chorobę lokomocyjną (ślini się, drży, wymiotuje), w porozumieniu z lekarzem weterynarii przed podróżą podajemy lek przeciw tej chorobie. By kot poczuł się bardziej komfortowo w samym transporterze, możemy na pół godziny przed planowaną podróżą pokropić wnętrze transporterka kocimi feromonami w spreju, wyścielić transporterek ulubionym kocykiem, włożyć do środka ulubioną zabawkę lub nakryć transporterek dodatkowo kocem, choć to ostatnie zależy od kota – nie wszystkim ta metoda odpowiada. Musimy też uzbroić się w cierpliwość i przetrwać koci lament, który potrwa najprawdopodobniej aż do kresu podróży. Jeśli to możliwe, umówmy się w lecznicy na konkretną godzinę – zmniejszy to okres oczekiwania na wejście do gabinetu, a co za tym idzie, stres nasz i kota. Bardzo ważna uwaga: nigdy pod żadnym pozorem nie pozwalajmy kotu wychodzić z transportera w poczekalni! To nie jest dobre miejsce do zawierania kocich znajomości – stres, możliwość bójki i zarazki (w końcu nie wiemy, na co jest chory inny kot w poczekalni) mogą naszemu kotu tylko zaszkodzić. Reagujmy też, jeśli ktoś zanadto zbliży się do nas ze swoim psem lub dziecko chce pogłaskać naszego kota – nasz kot jest w takim stresie, że może wyrządzić krzywdę, a wtedy my poniesiemy za to odpowiedzialność. Na szczęście ostatnio w niektórych lecznicach weterynaryjnych zaczęły się pojawiać tzw. miejsca przyjazne kotom. Są to specjalne plastikowe stojaki z półkami na różnych poziomach, na których można postawić transporter z kotem. Dzięki temu kot czuje się choć trochę pewniej, jest lepiej izolowany od psów i kontaktów z innymi kotami oczekującymi w poczekalni. [Marta Chrzczanowicz]